Przyszła dzisiaj do mnie rano afirmacja, która miała ogromny potencjał do tego, żeby zrobić mi dzień, a zamiast tego wyrzuciła mnie w jakieś takie bardzo ciekawe miejsce, którym chciałabym się z Tobą dzisiaj podzielić.
“Szanuję swoje zobowiązania wobec siebie i wobec innych”
Ja ostatnio kurczę, naprawdę się stawiam do rzeczy, które sobie postanawiam zrobić. Boję się i robię. Zobowiązuję się i dotrzymuję wobec siebie słowa. Więc miałam ogromną ochotę już przybić piątkę i po prostu ruszyć w dzień, kiedy zatrzymała mnie druga część tej afirmacji.
Jak to jest z tymi zobowiązaniami wobec innych?
Szybko przyszła riposta ze środka. No że kurczę, no jak to jest? Oczywiście, że jest wspaniale, jak się do czegoś zobowiązuje, jak coś obiecam, to oczywiście się do tego stawiam. No chyba, że... Chyba, że zmienią się okoliczności, ale wtedy po prostu o tym mówię. Informuję. Zmieniam, uzgadniam i jestem OK.
Ale jednak…gdyby to była taka stuprocentowa prawda, to nie towarzyszyłyby mi już takie myśli, że znowu czegoś nie zobaczyłam, znowu czegoś nie dowiozłam, że skrzywdziłam, że przeze mnie. Nie pojawiałaby się w moim ciele, ta znajoma niewygoda, ani potrzeba, żeby tu, teraz, natychmiast jakoś zarządzać tym zdarzeniem, zadośćuczynić, przepraszać.
A te wszystkie emocje są jak najbardziej obecne w moim życiu, wpadają w gości.
I przyszło do mnie też to, że one często nie wpadają same, tylko w komplecie z takim buntem, prawie dziecięcym. A ja właśnie nie będę przepraszać! Nie wiedziałam, że mam to zrobić! A mi nikt o tym nie powiedział! Przecież ja nie jestem wróżką. Nie mogę bez końca zgadywać, czego ty ode mnie potrzebujesz! Od się ode mnie, ja nie widziałam!
Każda relacja, każda rola, każda zależność przypomina trochę zawieranie kontraktu. Ty oczekujesz, od Ciebie oczekują. Zastanowiło mnie, czy ja na pewno wiem, jak wyglądają moje wszystkie zobowiązania wobec innych?
Zaczęłam się zastanawiać nad takimi kontraktami, które wynikają z pełnionych przeze mnie ról. Czy ja tam jestem świadoma wszystkiego, do czego się zobowiązałam?
Bardzo mocno przyszła tutaj do mnie moja rola mamy. W momencie, kiedy mój Syn pojawił się na świecie, to ja wobec niego i przede wszystkim wobec siebie przyjęłam takie zobowiązanie, że ja zawsze będę mieć przestrzeń dla Ciebie, kochanie. Zawsze będę dla Ciebie z miłością, zawsze będę wtedy, kiedy mnie potrzebujesz i taka jakiej mnie potrzebujesz. Zawsze, zawsze, zawsze!
No a potem wjechało życie. Te wszystkie okoliczności, wszystkie zmęczenia, te wszystkie bezsilności, wszystkie gorsze dni. Nie zawsze się stawiałam. Za to zawsze temu towarzyszyły trudne myśli: że jestem niewystarczająco dobra, że jestem beznadziejną matką (klasyka gatunku), że się w ogóle nie nadaję do tej roli, że muszę się ogarnąć, że muszę wreszcie coś ze sobą zrobić i bla bla bla i mój hit: czas zacząć odkładać znaczne kwoty na jego terapię, bo przecież już na pewno go zepsułam. Mam takie konto! Serio, serio! I taka dalej impreza w towarzystwie poczucia winy. Znasz to?
No i z tego miejsca to już zaczęłam być naprawdę ciekawa…
Co tam jest zapisane małym druczkiem w innych kontraktach, w innych rolach, które pełnię?
Powiedzieć, że mnie to zaskoczyło, to nic nie powiedzieć!
Na przykład w roli osoby zarządzającej, zobowiązałam się wobec siebie do tego, że stworzę idealne środowisko pracy, takie w którym zawsze człowiek będzie na pierwszym miejscu.
Wreszcie rozumiem, dlaczego każda nieidealna informacja zwrotna, każdy dyskomfort, każde odejście z firmy, to jest coś, co traktuję tak bardzo osobiście i mocno przeżywam. Nie dowiozłam ideału. Rozczarowanko sobą tu wjeżdża na białym koniu galopem.
Przy rodzinie zrobiło się gęsto.
Jako córka mojej mamy, że zbuduję stały związek. Wobec mojego Taty, że będę kobietą, ale na męskie podobieństwo. Wobec kolejnych partnerów, że ich uratuje. Te zobowiązania nie mają nic wspólnego z tym, czy ktoś ode mnie tego faktycznie oczekiwał, czy mi to powiedział. Ja miałam takie zobowiązanie wobec nich i już. Było więc pracowało.
Teraz, kiedy patrzę na te wszystkie kontrakty i kiedy widzę, co w nich tak naprawdę miałam zapisane, to czuję też, że wreszcie mogę je renegocjować. Napisać na nowo, na aktualno, świadomie. Zadbać o wykonalność zapisów i o siebie.
Na pewno wykreślę kary umowne! Odmawiam płacenia poczuciem winy. Dopiszę też taki paragraf o sile wyższej. W razie gdyby siła wyższa, to ja się mogę nie stawić i nie ma konsekwencji. Wygodne!
No ale serio - zmieniłam dzisiejszą afirmację:
"Szanuję swoje zobowiązania wobec siebie i innych, pod warunkiem, że o nich wiem"
Przy okazji biorę odpowiedzialność za to, żeby wiedzieć. Chcę wchodzić świadomie i świadomie się zobowiązywać. Stawię się do renegocjacji, tam gdzie to jest potrzebne. Zadbam o przejrzystość moich kontraktów, bo wierzę, że gdy zobowiązania są jasne i wszyscy są ich świadomi, to dużo łatwiej żyć, dużo łatwiej rozmawiać i dużo łatwiej sprawdzać aktualność zapisów.
Czy to zobowiązanie jest dzisiaj wykonalne? Czy nadal uważam, że ono mi służy? Czy działa na rzecz najwyższego dobra mojego i moich bliskich?
A jak to jest u Ciebie? Jak wyglądają Twoje kontrakty? Co masz w nich zapisane małym drukiem? Jestem bardzo ciekawa! Opowiedz mi o tym koniecznie!
Z miłością
- Ela