Chcę Ci dzisiaj opowiedzieć historię o tym, jak zaskoczyły mnie przedmioty w mojej sypialni.
Ważnym elementem praktyki Soul Coachingu jest oczyszczanie przestrzeni fizycznej z przedmiotów, które już zwyczajnie nie są nam potrzebne, z gratów, z przydasiów.
Zasada jest bardzo prosta - jeżeli tego nie kochasz i nie używasz, pozbądź się tego.
Za każdym razem kiedy stawałam do tego zadania pojawiały się negocjacje. Wyraźnie jak na dłoni widziałam blokady, które trzymały przedmioty zazdrośnie pochowane w głębinach szaf, pawlaczy i zakamarków. Niechciane prezenty, bo komuś będzie przykro, jak je oddam. Nienoszone ubrania, bo kiedyś schudnę lub przytyję, dziki fiolet wróci do mody, a w bladej zieleni przestanę wyglądać jak zombie. Nielubiane (ale przecież praktyczne) pokłady widelców, ręczników i kubków, bo przecież kiedyś będzie u mnie nocować orkiestra symfoniczna razem z publicznością i bez wyjątku każdy będzie potrzebował ręcznika, kubka i widelca. Szkoda wyrzucić, przecież za to zapłaciłam, kiedyś w końcu się przyda.
Tak jakby pozbycie się niechcianych przedmiotów mogło spowodować utratę relacji, z tymi, którzy mi je podarowali. Tak jakby oddanie i wyrzucanie rzeczy było oznaką braku szacunku do pieniędzy. Tak jakby groziła mi za to kara. Ciężkie wory i kartony przekonań i lęków.
Przy każdej rundzie robiłam miejsce na nowe, doświadczałam nowego przepływu energii, odcinałam nitki lęków. Bardzo mocno odgraciłam mieszkanie z przedmiotów, które były dopisane do moich starych ról i nieaktualnych relacji. Zrobiło się przestrzennie, przyjemnie, u siebie.
Dzisiaj stawiałam się do sprzątania swojej przestrzeni po raz trzeci w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Z lekkością chodziłam po swoim mieszkaniu, patrząc z czułością i spokojem na przedmioty, które w nim się dzisiaj znajdują. Z przekonaniem, że nie mam dużo do zrobienia.
Mam uświadomione te graciki, przydaśki, które w jednym miejscu, czekają na nowego właściciela, transport do sklepu charytatywnego lub na śmietnik. Miałam takie poczucie, że tym razem wystarczy już tylko pozamiatać, takie szczególiki, ostatnie szlify.
Decluttering, oczyszczanie przestrzeni fizycznej to symbol przepływu. Zaczęłam się zastanawiać nad obszarami mojego życia, w których tego przepływu nie doświadczam.
Pieniądze. Mogłoby płynąć, a jednak trochę ciurka. Niby wszystko się zgadza, a jednocześnie mam takie poczucie, że to jeszcze nie to. Źródełka oszczędności nabrały ostatnio tendencji do wysychania. Z jednej strony wiem, w co zainwestowałam te pieniądze i jestem w zgodzie z każdą z tych decyzji, jednak czuję, że tutaj coś ten przepływ blokuje. Pieniądze są, gdzieś tam na horyzoncie i mają do mnie przyjść, ale nie przychodzą, czyjąś decyzją, przełożonym terminem, dodatkowym warunkiem. Niby wszystko ok, ale czuję, że mogłoby być płynniej, lżej, pod większym ciśnieniem.
W związku z nagromadzeniem wodnych metafor, postanowiłam odwrócić pytanie. Gdyby jakieś przedmioty w moim domu były symbolem blokad w obszarze pieniędzy, to które by to były przedmioty?
CZERWONY PORTFEL rozległo się echem, bez sekundy zastanowienia.
Świetnie. Od lat nie noszę portfela. Jestem człowiekiem z kartą.
W centralnym miejscu mojej sypialni stoi jednak portfel, czerwony portfel, który dostałam w prezencie od mojej mamy. Taki na gotówkę ostatniej szansy, bo na jutro trzeba na wycieczkę, za paznokcie i basen tylko gotówką i nie wnikam w przyczyny. Szczerze nigdy nie jestem pewna, co w tym portfelu znajdę. Czasami zaskakująco miły plik banknotów, czasami puste dno, a nie raz z dwójek można było uzbierać na kino i słusznego burgera z frytkami.
Dusza zarządziła uwagę na przedmiot, a z duszą się nie dyskutuje. Moja mama zawsze miała czerwone portfele. Nie wiem czy to jest absolutna prawda. Tak to pamiętam. Czerwone portfele, klipsy, skórzane bransoletki i mistrzostwo kombinatoryki finansowej.
Nigdy nie zarabiała dużych pieniędzy, a jednocześnie miała taką niezwykłą umiejętność, tak umiała pokleić budżet domowy, że generalnie na wszystko starczało. Mistrzyni ery przed excelem, prowadząca zeszyty pełne notatek, słupków i rozliczeń.
Zdaję sobie sprawę, że ta umiejętność wyciągnęła mnie z licznych tarapatów, gdy na skutek własnych decyzji, zaczynałam znowu od zera, z małym dzieckiem i bez konta w banku. Gdy moja pierwsza pensja na stanowisku nocnej recepcjonistki nie dobijała do połowy średniej krajowej, Mama założyła mi zeszyt. Gdy już było mnie stać na komputer, założyłam excela. Przejęłam berło mistrzostwa w kombinatoryce finansowej. Przez lata naprawdę się do tego stawiałam, z poczuciem słusznego obowiązku i w trudzie. Gdy o tym teraz myślę, jestem pełna wdzięczności i czułości, widzę drogę którą przeszłam.
W moim życiu starcza pieniędzy na wszystko, kredyty, rachunki, przyjemności, rozwój. Natomiast wymaga to ode mnie stałej koncentracji, przelewania z jednego obszaru do drugiego. Zakładam konta oszczędnościowe na nasze różne marzenia i cele, ale gdy przychodzi moment inwestycji, nie czuję szczęścia, tylko lęk. Zmniejszające się zasoby nie są dla mnie symbolem realizacji marzenia, nie ma w tym radości i lekkości. Włącza się kombinatoryka. Mimo przejścia na zupełnie inny poziom finansowy, żyję z tym samym lękiem. Lękiem, że zabraknie, że zawiodę. Rzucam się na konta i excele, szukam nowych możliwości przyciągnięcia pieniędzy. Gdy patrzę na czerwony portfel czuję fizyczny lęk przed powrotem do punktu wyjścia. Do czasu gdy czytałam horoskop w kolejce do kasy, bo zakup gazety był ekstrawagancją, na którą nie było mnie stać.
Dzisiaj uwalniam się od czerwonego portfela i uwalniam się od tego trudu i lęku. Przez 10 lat nie raz udowodniłam, że jestem przedsiębiorcza. Podejmuje dobre decyzje. Dzisiaj wybieram, że mogę już sobie zaufać. Kiedy wynosiłam portfel na śmietnik poczułam ulgę i ożywczą energię ciekawości.
Co się zmieniło? Czy razem z usunięciem czerwonego portfela na moje konto wpłynie wygrana z loterii, która spowoduje, że już nigdy nie będę pracować? Nie. Głównie dlatego, że nie kupiłam żadnego losu. Usunęłam ze swojej przestrzeni przedmiot, który kotwiczył moje myśli w braku, przypominał o lęku i ciężarze odpowiedzialności, który kiedyś czułam. Nowy kolorowy portfel, przypomina mi, że kocham pieniądze z wzajemnością, jestem przedsiębiorcza, umiem zarabiać, jestem bezpieczna i mogę sobie zaufać.
Wyobraź sobie, że całe Twoje otoczenie bez przerwy prowadzi z Tobą dialog. Wpływa na Twoje samopoczucie, na Twoje myśli, Twoją energię. Wzmacnia Cię lub osłabia. Poczuj to. Jak wpływa na Ciebie Twoja przestrzeń? Jakie przedmioty blokują twój przepływ? Czego są symbolem? Pierwsza myśl, najlepsza myśl. Jestem bardzo ciekawa.
Jeżeli masz ochotę doświadczyć tego procesu w pełni, zapraszam Cię do wielkich porządków w 28 dniowym programie Soul Coachingu.
z miłością - Ela.